Back to home
refleksje

POJECHANY rok – podsumowanie 2015

Minął kolejny szalony rok, w który udało mi się zmieścić jeszcze więcej niż w poprzedni. Powoli zaczynam wierzyć, że czas jest z gumy- nawet ten mój, pojechany, co pędzi przed siebie jak wariat. W 2015 roku odwiedziłam 12 krajów, zmieniłam adres zamieszkania z chińskiego na francuski, a następnie na… nieokreślony, wyruszając w podróż w poszukiwaniu nowego domu. Był to rok przełomowy w moim życiu osobistym- zawarłam związek partnerski i zawodowym- wydałam swoją debiutancką książkę. Dla bloga to był też bardzo ważny i dobry rok- Pojechana została Blogiem Roku Travelera National Geographic. Był to rok mnóstwa powitań i pożegnań, decyzji, które wydają się proste, póki nie trzeba ich podejmować, wydeptywania nowych ścieżek, próbowania nowych rzeczy i odnajdywania się w coraz to innej rzeczywistości. Pozostawił za sobą mnóstwo dobrych wspomnień, doświadczeń, nowych umiejętności i nowej wiedzy o sobie ale i pytań, na które wciąż szukam odpowiedzi. Był to rok pełny słońca, miłości, zabawy, cudownego czasu z przyjaciółmi, zbierania efektów ciężkiej pracy i snucia planów na przyszłość, które przyjdzie naszemu duetowi realizować już za chwilę (trzymajcie kciuki!). Ładując baterię przed pełnym wyzwań 2016, postanowiłam spojrzeć wstecz i podsumować kolejne miesiące minionego 2015. Moim zdaniem to doskonała metoda, aby docenić swoje sukcesy (bo o porażkach tak szybko nie zapominamy, by trzeba było je specjalnie przywoływać).

Styczeń

2015 rok przywitałam na hucznej imprezie w Shenzhen w Chinach, razem z przyjaciółmi, których miałam już niedługo żegnać i Adrienem, który przyleciał specjalnie z Francji (znacie naszą historię Jak z filmu?) i który był przyczyną zbliżających się pożegnań. W styczniu odeszłam z pracy w chińskim przedszkolu (o moich doświadczeniach jako nauczyciel możecie przeczytać we wpisie Mały człowiek made in China) i wybrałam się na ostatni trekking w Hong Kongu na Szlak Smoczego Grzbietu. Żegnałam się z przyjaciółmi, rozdawałam nagromadzony przez 2,5 roku życia w Chinach dobytek i przebierałam nogami na nadchodzące NOWE.

styczeń

Luty

W lutym wybraliśmy się z Adrienem w naszą pierwszą wspólną podróż do Tajlandii, którą zrelacjonowałam serią wpisów „Ferie w Tajlandii”: Ton Sai BayKoh Tao i Khao Sok. Było WSPA-NIA-LE! Do Tajlandii zawsze lubię wracać.

luty

Marzec

To się naprawdę wydarzyło! W marcu pożegnałam Chiny (TU pisałam o tym za czym będę tęsknić, a za czym… nie) i z krótkim postojem w Warszawie na wyściskanie przyjaciół i rodziny, przeprowadziłam się za miłością do Lyonu. Swoje pierwsze wrażenia z życia we Francji spisałam w tekście Francuskie początki. Jako że zamieszkałam blisko Alp, po raz pierwszy od trzech lat zobaczyłam śnieg i po raz pierwszy (w ogóle) najwyższy alpejski szczyt: Mount Blanc. Zobaczcie galerię zdjęć z tego magicznego miejsca: Pocztówki z dachu Europy – Aiguille du Midi. Po raz pierwszy również odwiedziłam w marcu Szwajcarię.

marzec

Kwiecień

W kwietniu rozkoszowałam się alpejską (we Francji i we Włoszech) i prowansalską wiosną, przy okazji wizyt u rodziny Adriena (zapraszam do galerii Wiosenne Aply i Weekendowa Prowansja). W końcu spróbowałam wspinaczki (Wspinaczkowy pierwszy raz – Buoux) i baaaardzo mi się spodobało.

kwiecień

Maj

Maj był zawsze moim ulubionym miesiącem, a ten w 2015 roku stał się moim naj naj najbardziej ulubionym majem w ogóle. Był to miesiąc przełomowy zarówno w moim życiu prywatnym, jak i zawodowym. 22 maja 2015 roku w malowniczo położonym u podnóża Alp Thonon-les-Bains zawarliśmy z Adrienem związek partnerski, czyli Pacte civil de solidarité (do dziś za każdym razem, gdy patrzę na swoją obrączkę robi mi się ciepło w brzuchu).

maj

Kilka dni później powiedziałam Francji „do zobaczenia” (swoje wrażenia z 3 miesięcy spędzonych w tym kraju spisałam w tekście Kilka rzeczy, których nie wiesz o Francji) i poleciałam do Polski, by 25 maja 2015 roku na uroczystej gali w Warszawie, odebrać z rąk Martyny Wojciechowskiej Travelera National Geographic Polska w kategorii Blog Roku.

Czerwiec

17 czerwca 2015 roku nakładem National Geographic ukazała się moja debiutancka książka Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin. Nigdy nie zapomnę uczucia, gdy trzymałam w swoich rękach pierwszy, jeszcze pachnący farbą drukarską próbny egzemplarz, albo jak po raz pierwszy zobaczyłam ją na półce w ksiągarni. To był bardzo  intensywny miesiąc, pełny wywiadów w radiu i telewizji, oraz spotkań z czytelnikami w największych miastach Polski- byliście na którymś z nich?

czerwiec

Lipiec

Lipiec w Polsce upłynął nam pod znakiem letnich festiwali (nad morzem i w Bieszczadach), pożegnań z przyjaciółmi i rodziną (te pożegnania weszły mi już chyba w krew), ostatnich zakupów i przygotowań do naszej podróży (spisanych w tekście Jak się przygotować do podróży dookoła świata), której planem miała się stać nasza lista marzeń. W końcu 30 lipca 2015 wsiedliśmy w samolot rozpoczynając podróż A & A dookoła świata! Pierwszy krótki przystanek mieliśmy w Kijowie (moje refleksje o tej wizycie możecie przeczytać TU), skąd polecieliśmy do… Chin.

lipiec

Sierpień

1 sierpnia 2015 wylądowaliśmy w Pekinie, rozpoczynając tym samym nowy rozdział naszego życia w kraju, w którym się poznaliśmy. Szybko uciekliśmy z tego wielkiego miasta, by spędzić kilka dni w pobliskich górach, o czym pisałam we wpisie Lingshan – góry dobrych ludzi. Ledwo co wyruszyliśmy, a już postawiliśmy plan podróży na głowie i zamiast jechać do Yunanu i Syczuanu, polecieliśmy na Lombok w Indonezji. Relacje z naszego miesięcznego pobytu na tej pięknej wyspie znajdziecie we wpisach: Lombok: plaże południaEkas na Lombok – w rytmie rybackiej wioskiPocztówki z EkasWulkan Rinjani na własną rękęPocztówki z Rinjani. Wejście na indonezyjski wulkan Rinjani w jeden dzień jest moim największym dotychczasowym dokonaniem sportowym i rozbudziło mój apetyt na więcej (bo jednak daję radę, ale to jest super uczucie!). A że dobrym zwyczajem jest świętowanie sukcesów, prosto spod wulkanu pojechaliśmy na wyspy Gili, gdzie na słodkim lenistwie i pływaniu z żółwiami morskimi zastał nas koniec miesiąca (Leniwe Gili).

sierpień

Wrzesień

We wrześniu ruszyliśmy na podbój wulkanów na Jawie. Widzieliśmy niesamowite miejsca i spotkaliśmy mnóstwo niezwykle miłych i dobrych ludzi, czym Jawa, na której spędziliśmy niemal miesiąc, zaskarbiła sobie nasze serca. Po raz pierwszy widzieliśmy wybuch wulkanu (na Semeru) i po raz pierwszy poczuliśmy trzęsienie ziemi (w Yogyakarcie). Na pożegnanie z Indonezją zatrzymaliśmy się w Yogyakarcie u Emi w drodze (koniecznie zajrzyjcie na jej bloga!), gdzie wzięliśmy udział w jawajskim weselu i przez kilka dni mogliśmy poczuć się jak w domu. Relacje z poszczególnych odwiedzonych przez nas na Jawie miejsc znajdziecie we wpisach: Wulkan Ijen na własną rękęPocztówki z Kawah IjenBatu – relaks w cieniu wulkanówSemeru – poczuć siłę wulkanuWulkan Semeru na własną rękę – poradnikPocztówki z SemeruBorobudur – największa, podobno nienajświętsza.

wrzesień

We wrześniu minęły również 3 lata od kiedy wyjechałam z Polski i zaczęłam inne miejsca na świecie nazywać domem. Swoimi refleksjami na ten temat podzieliłam się z Wami we wpisie 3 lata na emigracji.

Październik

W październiku przenieśliśmy się do Malezji, gdzie moja przyjaciółka z Chin, Marta, zrobiła mi najlepszą w życiu niespodziankę, wyskakując nagle zza baru na wyspie Tioman- nie miałam pojęcia, że do nas dołączy, wszystko zaplanowała w konspiracji z Adrienem. Jej, jak ja kocham niespodzianki i moich szalonych przyjaciół! Na Tioman dołączyli do nas również Gosia i Roman, którzy prowadzili kiedyś mojego ulubionego bloga Na własne oczy. Niestety zarówno na Tioman, w Kuala Lumpur jak i na Langkawi niebo było non stop zasnute szarością, czego przyczyną było pożary dżungli wypalanej pod uprawę palmy olejowej w Indonezji, uznawane za największą katastrofę ekologiczną naszego stulecia. Przeczytajcie koniecznie mój tekst Popsuliście mi wakacje, psujemy naszą planetę.

Podczas pobytu w Malezji odwiedziłam również George Town (sama, Adrien musiał pilnie lecieć do Francji na kilka dni), które błyskawicznie wjechało do czołówki moich ulubionych miejsc w Azji. Galerię zdjęć z George Town znajdziecie TU.

październik

Pod koniec października przenieśliśmy się do Birmy– pierwszego nowego dla mnie kraju podczas podróży A & A dookoła świata.

Listopad

Listopad zaczął się dla nas w Birmie, a skończył w Wietnamie. Podróż po Birmie była bardzo intensywna i pełna przygód (z czego najwspanialszą był trekking na własną rękę na północy prowincji Shan), mieliśmy też szczęście być w tym kraju w przełomowym dla niego momencie pierwszych demokratycznych wyborów. Przeczytajcie koniecznie moje 7 zaskakujących faktów o Birmie, a jeśli ciekawi jesteście miejsc, które odwiedziliśmy, zajrzyjcie również do innych wpisów z Birmy– koniecznie przeczytajcie o naszej największej birmańskiej przygodzie!

Pod koniec listopada przenieśliśmy się na południe Wietnamu (o czym możecie przeczytać w tekście W wakacyjnym rytmie: południowy Wietnam), gdzie dołączyła do nas moja przyjaciółka z Polski Marti- wpadła w sam raz na moje urodziny co było dla mnie najlepszym prezentem w historii prezentów urodzinowych. Z okazji urodzin podzieliłam się z Wami 33 radami dla młodszej mnie.

listopad

Grudzień

Grudzień zaczęliśmy plażowo, aczkolwiek intensywnie- kursem kitesurfingu w wietnamskim Mui Ne. Następnie pojechaliśmy do uroczego Hoi An ładować baterie przed szalonym czasem w Tajlandii, który spędziliśmy z naszymi przyjaciółmi. Wspinaliśmy się w moim ukochanym Ton Sai Bay i po raz pierwszy spróbowałam deep water solo (które nie było takie „deep”, ale jak na pierwszy raz nie było źle).

grudzień

Nowy Rok przywitałam tańcząc na plaży na Koh Phangan z najfajniejszą kobietą (tak Slomka, to o Tobie) i mężczyzną mojego życia, otoczona super fajnymi ludźmi, którzy przylecieli spędzić z nami swoje zimowe wakacje z czterech różnych krajów świata (było nas w sumie dziesięcioro!). Czy może być lepiej? Może, bo oto 2016 rok zapowiada się tak ekscytująco, że aż przebieram nogami! Na razie zdradzę Wam w sekrecie tylko, że prawdopodobnie już niedługo zmienimy… kontynent. Szczegółami nie będę Wam na razie zawracać głowy, bo powinniście się teraz skupić raczej na tym co zrobić żeby Wasz rok był jeszcze lepszy od poprzedniego, czego Wam gorąco życzę. To co, ruszamy tyłki i robimy sobie zajebiste życie? Do roboty, nikt za nas nam tego nie zrobi.


Podoba Ci się? Daj lajka, podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.

Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!

By Pojechana, 2 stycznia 2016 Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".
  • 41

Pojechana

Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".

41 Comments
Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dołącz do Pojechańców!

 

Zapisz się do newslettera i otrzymuj raz w tygodniu list z wskazówkami dotyczącymi jednego z Pojechanych kierunków podróży lub rady, jak zrobić sobie fajne życie. Weź udział w ekskluzywnych konkursach z nagrodami tylko dla Pojechańców.

 

Kliknij TU i zapisz się do newslettera!