Miałam przygotowaną zgrabną historyjkę w ramach wstępu, ale założę się, że już przebierasz nogami z ekscytacji (może bardziej zacierasz dłonie?) na myśl o tym, że za chwilę poznasz przepis na sukces. Nie będę więc przeciągać i od razu przejdę do sedna.
Niezależnie od tego, czego chcesz, czy marzy Ci się willa z basenem, wysportowana sylwetka, sława czy promienna cera, przepis na sukces jest ten sam i Ty doskonale go znasz. Ja znam, i on zna, i ta pani z drugiego piętra też zna. Nie ma tu żadnej Ameryki do odkrycia, niepotrzebne są żadne magiczne moce ani wiedza tajemna. Skoro więc wszyscy znają przepis na sukces, to czemu nie wszystkim się udaje go osiągnąć? Bo jest cholernie nudny – żadnego brokatu, żadnych fajerwerków – i zamyka się w czterech znienawidzonych przez wszystkich słowach: cierpliwość, systematyczność, wytrwałość i konsekwencja.
Niezależnie od tego czy chcesz mieć płaski brzuch, czy napisać książkę- to się samo nie zrobi. Nie zrobi się w jeden dzień, ani w tydzień. Robiąc pięć pompek lub pisząc pięć słów raz na jakiś czas, kiedy Ci się akurat przypomni, nic nie zdziałasz, przykro mi. Nowy obcy język do głowy sam nie wskoczy, biznes się sam nie rozkręci, trądzik się sam nie wyleczy. Niezależnie od tego jak bardzo chcesz, jak długo o tym rozmyślasz i zaklinasz cały świat. Bo droga do sukcesu jest tylko jedna- trzeba na niego zapracować, wytrwale i konsekwentnie, małymi kroczkami posuwając się do przodu, z dnia na dzień. Nie poddając się, nawet gdy wszystkie wysiłki wydają się na marne (cierpliwości, nie są!), nawet gdy w głowie pustka, mięśnie bolą, skóra obłazi, klientów nie ma, słówka się plączą, dostawca nie odpisuje, kości łamie grypa (lub kac morderca), chce się płakać, albo nie chce się zupełnie nic.
Tylko jak się do tej cierpliwości, systematyczności, wytrwałości i konsekwencji zmusić?
Każdy dzień jest tak samo dobry, by zacząć pracować na swój sukces (czymkolwiek on dla Ciebie jest) o ile jest to dziś. Jutro jest zdecydowanie za późno- niezależnie kiedy wypada. Nie wierzysz? Pomyśl, co byś już osiągnął/miał/umiał, gdybyś zaczął na to pracować, gdy tylko zacząłeś bardzo tego chcieć. Kiedy to było? Pół roku temu? Rok? Dwa lata? No właśnie. Wystarczająco dużo czasu straciłeś. Do roboty.
Z własnego doświadczenia wiem, że największym zabójcą wszelkich przedsięwzięć jest brak rezulatatów z zainwestowanego czasu i pracy. Rozczarowanie potrafi wyssać wszelką energię i porzucić nas smutnych i zawiedzonych, skulonych w kąciku przekonania o własnym nieudacznictwie. Brak rezultatów natomiast, często wynika z nieodpowiedniego przygotowania, złego podejścia do tematu. Twoim celem są uniesione pośladki i biegasz codzinnie 5 kilometrów? Nie to żebym była przeciwna bieganiu, ale są lepsze, bardziej wydajne ćwiczenia na tę partię ciała, a w dobie internetu możesz do nich dotrzeć w kilka sekund. A co z dietą? Pamiętaj, że kompleksowe podejście do tematu znacznie skróci Twoją drogę do celu. Chcesz mieć gładką skórę bez wyprysków więc wystawiasz buzię na słońce, bo tak mówiła mama? A przecież kilka kliknięć dzieli Cię od profesjonalnej wiedzy na temat pielęgnacji cery z problemami. Czytaj, pytaj, interesuj się, ułóż plan i działaj.
Mierz wysoko, ale wyznaczaj sobie cele, których realizacja jest w zasięgu Twoich rąk. Łatwo zgubić z pola widzenia cel, od którego realizacji dzielą nas lata świetlne. Łatwo się zniechęcić do pracy nad książką, gdy nie napisało się jeszcze ani jednego zdania. Ale napisać jeden rozdział w jeden miesiąc, albo lepiej, jedną stronę w jeden dzień już nie brzmi tak strasznie, prawda? Chcesz zostać mistrzynią pole dance, ale od lat nie uprawiasz sportów? To umówmy się, że za miesiąc dotkniesz całymi dłońmi podłogi przy złączonych i wyprostowanych nogach, a za pół roku zrobisz szpagat. Może być?
Więcej na ten temat pisałam w tekście 5 prostych sposobów jak realizować postanowienia.
Twoje własne korzyści, Twoje małe radości. Te, które są dla Ciebie naprawdę ważne, nawet gdy z perspektywy kogoś innego mogą wydawać się banalne. One są Twoje, własne, prywatne i przed nikim nie musisz się z nich tłumaczyć. Nawet jeśli chcesz się nauczyć hiszpańskiego, nie po to by czytać literaturę latynoamerykańską w oryginalne, a by umówić się z tym przystojniakiem z Hiszpanii, którego poznałaś na wakacjach. Nawet, gdy chcesz mieć sześciopak na brzuchu nie dla siebie, a by przytrzeć nosa tej wysportowanej pindzie co się tak wdzięczyła do Twojego chłopaka (nie, nie oceniam, każdy z nas ma ciemniejsze zakamarki duszy). Ułóż listę korzyści jakie da Ci osiągnięcie celu i przypominaj o nich sobie, gdy dopadnie Cię (a dopadnie) chwila słabości.
Od kilku tygodni zaczynam dzień od porannych ćwiczeń. Codziennie wieczorem jestem podekscytowana jutrzejszym treningiem i tak samo codziennie rano mi się nie chce. Już po kilku pierwszych seriach w głowie zaczyna mi świtać myśl, że może dziś ominę jedno ćwiczenie, albo może zrobię 8 serii zamiast 10? W końcu wczoraj dałam z siebie wszystko! I zaraz potem myślę sobie: „kogo Ty chcesz oszukać? samą siebie?” i ćwiczę dalej, zgodnie z planem. Nie oszukuję samej siebie, bo wydaje mi się to cholernie głupie. Pomyśl o tym, gdy najdzie Cię pokusa żeby to „troszeczkę” odpuścić.
Rozejrzyj się wokół siebie, może znasz kogoś kto nauczył się trzeciego języka obcego, kogoś kto przemienił swoją pasję w biznes, przebiegł maraton (mimo, że w szkole zawsze wykręcał się zwolnieniami lekarskimi z lekcji w-fu)? Kogoś kto zrealizował Twoje marzenie, osiagnął swój- Twój cel? Jeśli nie wsród znajomych (oj, założę się, że kogoś takiego znasz) to może ktoś kogo możesz znaleźć za pośrednictwem internetu (my- blogerzy lubimy chwalić się swoimi osiągnięciami i jest nas całe zatrzęsienie). Masz? Super. To teraz przyjrzyj się uważnie tej osobie. Czy chowa za pazuchą płaszcz superbohatera? Nie, to taka sama Ania czy Marek jak Ty. Ona dała radę, to i Ty dasz! Zapoznaj się z jej historią, poproś o wskazówki jeśli czegoś nie wiesz, czegoś się boisz. Zauważ ile szczęścia i satysfakcji przyniosło jej dotarcie do celu. Czy to nie wystarczająca zachęta?
Powodzenia!
Podoba Ci się? Daj lajka, podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Ewa Maria
10 lutego 2016motywujesz. dziękuję. <3
Aleksandra Świstow
12 lutego 2016Taka moja rola ;-) Polecam się!
Kamil Bąbel
11 lutego 2016Spodziewałem się tutaj jakiejś skomplikowanej teorii, a znów się okazało, że najprostsze rzeczy są najbardziej skuteczne. ;)
Aleksandra Świstow
12 lutego 2016Proste zasady i rozwiązania zawsze sprawdzają się najlepiej, tylko my uwielbiamy wszystko komplikować.
Kamil Bąbel
12 lutego 2016Komplikujemy, bo wydaje się nam, że znajdziemy lepsze rozwiązanie.
Kinga
12 lutego 2016Jak zawsze w punkt.
zajaranazyciem.pl
12 lutego 2016Wstrzeliłaś się w moment mojego życia, w którym mocno zaniedbałam codzienne dobre, choć często trudne nawyki…. i pora wrócić do nich jeszcze dziś, a nie 'od poniedziałku’ :)
Helen G.
8 marca 2016Bardzo ciekawy i motywujący wpis:) Najważniejsze, że podążać głosem własnego serca a nie oczekiwaniami innych.
Marta Cieplicka
1 stycznia 2017Wszystkiego dobrego Pojechana – The Real Gone ! Dużo, dużo, dużo zdrowia, szczęścia i miłości ;) Więcej nie ma czego Ci życzyć, bo poradzisz sobie z tym doskonale :*
Pojechana - The Real Gone
2 stycznia 2017Dzięki Marta! Wszystkiego najfajniejszego w nowym roku
Martyna G.
1 stycznia 2017Niby to wszystko jest jasne, ale jednak…… zmotywowałaś mnie.
Właśnie zaczynam planować realizacje celów :-)
Pozdrawiam :-)
Ula Archer
1 stycznia 2017Fajnie napisałaś o merytoryce – na ogół się o nie wspomina o niej w podobnych zbiorach porad. A to rzeczywiście może zadecydować o sukcesie lub go ułatwić i przyspieszyć.
Flawia
7 stycznia 2018oj tak
Patrycja
25 kwietnia 2019Kogoś kto zrealizował Twoje marzenie, osiagnął swój- Twój cel?…niesamowite, ale Ty jesteś osobą, która realizuje moje marzenia, …z chęcią Cię czytam i małymi kroczkami zaczynam realizację moich marzeń:) Jesteś niesamowita:)