Back to home
motywacja

Plusy i minusy nauki języków za granicą

Im jestem starsza, im więcej podróżuję, im więcej mam przyjaciół porozrzucanych po różnych zakątkach świata, im więcej możliwości zawodowych w różnych krajach dla siebie widzę, im więcej kultur mnie fascynuje, im więcej miejsc mam ochotę nazywać swoim domem, tym bardziej rozumiem potrzebę, a wręcz konieczność nauki języków obcych. Niestety nie zawsze to rozumiałam i zupełnie zmarnowałam szanse jakie dawał mi nasz polski system edukacji i po 6 latach nauki niemieckiego umiem w tym języku powiedzieć jedynie, że gram na gitarze, co dodatkowo nie jest zgodne z prawdą, więc jest całkowicie bezużyteczne. Niestety nie należę do tych, którym nauka języków obcych przychodzi bez trudu (mam, między innymi, problem z jedną z najważniejszych warunków nauki nowego języka: systematycznością), samo mieszkanie w innym kraju nie sprawia, że automatycznie zaczynam mówić w obowiązującym tam języku i muszę włożyć w ten proces bardzo dużo ciężkiej pracy. Dziś jednak rozumiem doskonale, że naprawdę warto się „pomęczyć”.

Próbowałam przeróżnych sposobów nauki języka- głównie angielskiego (jedynego języka obcego, w którym jestem biegła), choć nie tylko, uczyłam się również włoskiego, hiszpańskiego, niemieckiego, chińskiego i francuskiego (z różnymi rezultatami). Uczyłam się na kursach grupowych w Polsce i za granicą (na przykład hiszpańskiego w Kostaryce z Education First), uczyłam się angielskiego z lektorem, uczyłam się samodzielnie mieszkając w Polsce i za granicą (korzystając między innymi z kursów internetowych) i nie mam wątpliwości co do większej efektywności nauki, gdy jesteśmy otoczeni kulturą danego języka, czyli gdy pojedziemy uczyć się tam, gdzie wszyscy w interesującym nas języku mówią. Dlaczego tak jest?

Jakie są plusy nauki języka obcego za granicą?

Otaczająca nas, obcojęzyczna rzeczywistość wymusza praktykę

Podczas kursu językowego w Polsce, kończymy zajęcia, zamykamy książkę i… z reguły nie mamy kontaktu z tym językiem aż do następnych zajęć (ewentualnie, jeśli jesteśmy przykładnymi studentami, otwieramy w domu notatki i półgłosem robimy powtórkę). Podczas kursu językowego za granicą (na przykład hiszpańskiego w Hiszpanii, czy francuskiego we Francji), kończymy zajęcia, zamykamy książkę i… prawdziwa zabawa dopiero się zaczyna. Już w pierwszym sklepie pod szkołą ćwiczymy dopiero co nauczone zwroty, już po kilku dniach nauki z radością zauważamy, że jesteśmy w stanie przeprowadzić prostą rozmowę z sympatycznym taksówkarzem (a to, uwierzcie mi, najlepsza motywacja), chętniej robimy zakupy w sklepie, gdzie sprzedawczyni podaje wszystko zza lady i zamawiamy w restauracji pierwsze danie z dodatkowym serem i bez cebuli- a wszystko w tym nowym, jeszcze niedawno zupełnie obcym nam języku. Nawet jeśli jesteśmy wyjątkowo wstydliwi, rzeczywistość wymusza na nas próbowanie komunikowania się w nowym języku. I co najlepsze, szybko staje się to dla nas zupełnie naturalne (bo przecież wszyscy dookoła po tym francusku, czy hiszpańsku mówią). Próbowaliście kiedyś rozmawiać w języku obcym z Polakiem w Polsce (tak w celu utrwalania)? Ja próbowałam i czułam się idiotycznie, mimo, że obydwoje mówiliśmy w tym obcym języku bardzo dobrze i nie mieliśmy problemów z wyrażaniem siebie. A jak pojechałam do takich Włoch na przykład, ledwo dukając po włosku, czułam się zupełnie swobodnie próbując używać tego języka. No bo jakie inne wyjście miałam? Przecież ani po polsku, ani po angielsku nikt by tam nic nie zrozumiał.

Uczymy się nie tylko sztywnych podręcznikowych zwrotów, ale i języka potocznego

Tak jak już wspominałam, samo mieszkanie w obcojęzycznym kraju, nie sprawi, że nagle zaczniemy mówić biegle w tym języku. Uważam, że nauka podstaw języka na kursie (w różnej formie) i gramatyki jest koniecznością, szczególnie na początku. Ale i kurs, choćby najlepszy, nie zapewni nam swobody w posługiwaniu się nowym językiem. Najbardziej efektywna nauka to ta, łącząca więdzę z książek, z głosem ulicy. Z akcentem sklepikarza, z idiomami, którymi rzuca barman, z leniwym zjadaniem końcówek przez fryzjerkę. Przebywając z ludźmi o podobnych zainteresowaniach, w podobnym wieku, czy o podobnym stylu życia, mamy szansę nauczyć się takiej odmiany języka obcego, która będzie nas w pełni wyrażać. A czy to nie jest główny cel nauki języka?

Lepiej (bo cały czas, również po zajęciach) osłuchujemy się z językiem, z prawidłową wymową i akcentowaniem

Kurs za granicą nie kończy się wraz z ostatnią lekcją. I nie tylko jesteśmy zmuszeni próbować używać nowego języka podczas wykonywania codziennych czynności (zakupów, jazdy autobusem, etc.), ale wszędzie dookoła słyszymy ten hiszpański, czy francuski. W radiu, w telewizji, na ulicy, w centrum handlowym. A jeśli słyszymy, to nasz mózg przetwarza i chłonie. Więcej i więcej.

Więcej czasu i energii możemy poświęcić na naukę

Żeby wyjechać na kurs językowy, musimy wziąć urlop od naszego codziennego życia w Polsce (niezależnie od tego czy studiujemy, pracujemy, czy robimy jeszcze coś innego). Jedziemy jak na wakacje (choć to nie do końca wakacje), pozostawiając za sobą nasze obowiązki. Nie musimy spędzać całego dni w pracy, odwozić rano dzieci do przedszkola, ani wychodzić z psem. Jesteśmy cali i cały czas gotowi by chłonąć nowe słowa. A jak wygląda kurs języka obcego w Polsce? Padnięci po ośmiu godzinach w pracy/na uczelni stoimy w korkach stresując się, że nie zdążymy na lekcje. W domu czeka popsuty kran, zlew pełny brudnych naczyń, z przyjaciółką zerwał chłopak, a kot ma chory pęcherz. I jak tu się uczyć?

Poznajemy ludzi z różnych krajów

To benefit niezwiązany bezpośrednio z nauką języka, którego jednak nie można pominąć. Podczas kursu językowego spędzamy mnóstwo czasu z ludźmi z różnych krajów, z różnych kręgów kulturowych, wymieniamy poglądy, poznajemy inne perspektywy oceny rzeczywistości, nawiązujemy nowe znajomości, czasem przyjaźnie, które niejednokrotnie owocują późniejszymi odwiedzinami i podróżami do innych krajów. Czego chcieć więcej?

Należy jednak pamiętać, że nauka języka to nieustanny proces. Jeśli więc po powrocie z najlepszego nawet kursu rzucimy książki w kąt i nie będziemy szukać okazji do utrwalania języka, przyswojone słownictwo i wyuczone zasady gramatyki szybko wyparują nam z głowy. Co zatem robić jeśli w naszym codziennym otoczeniu nie mamy możliwości używania języka, którego się nauczyliśmy? Polecam oglądanie filmów z głosem i napisami w ćwiczonym języku (wtedy zarówno słyszymy jak i widzimy wszystkie dialogi, co pomaga w utrwalaniu), a także czytanie książek, magazynów, stron internetowych (najlepiej dotyczących naszych zainteresowań, żeby czytało nam się z przyjemnością). Żeby trenować wymowę, można znaleźć sobie partnera do konwersacji, dla którego jest to język ojczysty, z którym będziemy się spotykać w naszym mieście lub rozmawiać przez Skype- są specjalne serwisy internetowe, które pomagają w znajdywaniu takich koropetytorów, na przykład Preply.

A co z minusami nauki języka za granicą? Na pewno kursy takie są droższe od nauki języka w naszym kraju, jednak jeśli mielibyśmy na coś nie żałować funduszy, to nauka języków powinna znaleźć się na jednym z pierwszych miejsc takiej listy. I co jeszcze? Może to, że podczas takiego kursu poznajemy tylu fajnych ludzi z całego świata, że czasem ciężko się pożegnać i siedzimy i gadamy do białego rana, a potem jesteśmy niewyspani? Oj, gdybyśmy mieli tylko takie problemy!

kurs hiszpańskiego w EF

A Ty uczyłeś się języka obcego za granicą? Jakie masz doświadczenia?


Tekst powstał we współpracy z międzynarodową szkołą języków obcych Education First.

Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!

Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.




By Pojechana, 30 maja 2016 Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".
  • 13

Pojechana

Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".

13 Comments
  • Asia
    30 maja 2016

    Nie brałam udziału w tego typu kursach, ale za młodu miałam okazję często przebywać z native’ami z Anglii i Stanów. Nic tak nie podciągnęło mojego języka jak nieskończone z nimi rozmowy :)
    Może jeszcze kiedyś uda mi się nauczyć innego niż angielski języka obcego.
    Pozdrowienia serdeczne.

  • MarcinJan
    30 maja 2016

    Może od samego przebywania wśród obcokrajowców nie nauczymy się przez osmozę, ale bez wątpienia w ogromnym stopniu takie otoczenia przyśpiesza naukę. Sam chętnie bym kiedyś spróbował – na pewno jest to dużo bardziej efektywne niż nauka w kraju.

  • Asia
    30 maja 2016

    Tez uważam,źe zmarnowałam 4 lata nauki francuskiego w klasie na zaawansowanym poziome. Angielskiego tez uczyłam się w szkole i na kursach. W kwietniu przeprowadziłam się do uk i widzę ,że w ciągu tego miesiąca nauczyłam się więcej niż przez wszystkie lata na kursach w pl. Także najbardziej polecam wyjazd?

  • Gabrysia
    31 maja 2016

    W zeszlym roku bylam na takim kursie w Anglii, spędziłam tam cały miesiąc i miło wspominam te wakacje. Jenak będąc na takim poziomie jakim byłam nie miało to większego sensu. Wiadomo, takie kursy są naprawdę drogie, a ja nie skorzystałam za wiele z lekcji bo według mnie były (mimo że uczęszczałam na kurs intensywny) były za mało intensywne. Owszem, pogadalam z ludźmi ale równie dobrze mogłam to zrobić sama wyjeżdżając za granicę i wydając mniej pieniędzy. Ale jeśli chodzi o niższe stopnie zaawansowania to z pewnością taki kurs jest świetną sprawą :)

  • Magda Kajzer
    31 maja 2016

    O tak – jeśli nauka języka, to tylko w praktyce. Świetnie o tym napisałaś. A ja muszę wziąć to sobie do serca i ruszyć na najlepsze lekcje w plenerze :D.

  • ANNA
    31 maja 2016

    Polecam. Temat zawsze na zawsze aktualny.Po miesiącu w szkole językowej-głównie ludzie z dalekiego ,
    wschodu, a po powrocie towarzystwo pol-niem w Gdyni i tez dobra Pani lektor.A w domu tez płyty , testy i….

  • tlumaczenia.SOS.pl
    15 czerwca 2016

    W samo sedno.

    Proszę siebie nie obwiniać. Ogromnych szans nasz polski system nie daje. Żaden system ich nie gwarantuje. Stwarza jedynie konkretne sytuacje. Od nas samych zależy jak się w nich odnajdziemy. Możemy nimi nasiąkać albo puszczać mimo chodem.
    Najlepszą inwestycją jest inwestycja w siebie. Pojechana jest tego najlepszych przykładem.

    Blog podsunęła zaprzyjaźniona lektorka języka włoskiego i hiszpańskiego, która w ten sposób pojęła aż 4 języki!

    Blog na medal. Gratulacje.

    tlumaczenia.SOS.pl, Twarda 18 00-105 Warszawa.

  • Agnieszka
    26 lipca 2016

    Uważam, że kursy językowe zagranicą dają nam świetne możliwości w zakresie nauki lub poprawy znajomości języka obcego. Jednak, jak udało mi się przekonać, wcale nie muszą być gwarancją świetnych wyników. Spotkałam osoby, które mimo, że mieszkały i uczyły się języka francuskiego w Paryżu, miały spore trudności z jego opanowaniem. Wiele zależy tutaj od kwestii indywidualnych.

    Nauka języka obcego w Polsce również nie musi skończyć się porażką. Trzeba jednak pamiętać, że nauka języka, to nie tylko kurs, ale dodatkowe rozwijanie własnych umiejętności. W dobie Internetu nie jest to już tak dużym problemem. Mamy dostęp do obcojęzycznej prasy, telewizji, radia. Możemy też ćwiczyć umiejętności praktyczne biorąc udział w dyskusjach na różnych forach językowych lub korzystając z portali, gdzie możemy znaleźć native speakera i z nim rozmawiać.

  • Gabi
    18 sierpnia 2016

    Chyba tez zalezy od kraju (i jezyka) :). Ucze sie szwedzkiego w Sztokholmie, a wszyscy i tak mowia po angielsku. Komunikaty w metrze w dwoch jezykach, w pracy tylko angielski, w urzedach bez problemu angielski… A Szwedzi uwielbiaja mowic po angielsku – jesli tylko zauwaza, ze slabo mowisz po szwedzku, natychmiast zmieniaja jezyk. Nie sadzilam, ze moze byc tak ciezko uczyc sie jezyka w kraju, w ktorym niby sie go uzywa na co dzien :D

  • Dominika
    31 sierpnia 2016

    Hej.
    A ja głupia sie ciągle zastanawiam czy jest sens sie zapisać na lekcje angielskiego w uk. .. martwie sie ze bede kaleczyc jezyk i beda patrzec na mnie jak na ufoluda a tu jednak nie! masz sto procent racji ze praktyka jest od razu po wyjsciu ze szkoly. jutro dzwonie! :D pozdrawiam

  • Dawid
    10 września 2018

    Nigdy nie byłem za granicą dłużej niż 2 wakacyjne tygodnie, jednak do dziś pamiętam sytuację podczas podróży morskiej w Chorwacji, gdy jako dziecko maksymalnie potrafiłem sklecić zwrot: „Bitte coca-cola in dose” :D
    Myślę, że ciekawym sposobem na naukę języka obcego może być poznanie kogoś np. z Francji (przez internet albo w realu) i rozmawianie o swoich pasjach, planach, problemach – co o tym sądzisz?

  • Sanderkaa
    17 lutego 2020

    Szkoda, że nie miałam okazji wziąć udziału w takim kursie. Uwielbiam takie spotkania z różnymi ludźmi, a faktycznie tak jak jest napisane, że poznawanie nowych wartościowych ludzi połączone z nauka języka angielskiego to przyjemne z pożytecznym i nie potrafię znaleźć lepszego określenia na to połączenie :)

  • janiika
    18 lutego 2020

    Angielskiego uczyłam się na kursie w szkole Berlitz, a kiedyś pojechałam z nimi na obóz językowy na wakacje i świetnie to wspominam! Dzięki temu poznałam wiele osób i mogłam z nimi rozmawiać po angielsku, dało mi to dużo pewności siebie. :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dołącz do Pojechańców!

 

Zapisz się do newslettera i otrzymuj raz w tygodniu list z wskazówkami dotyczącymi jednego z Pojechanych kierunków podróży lub rady, jak zrobić sobie fajne życie. Weź udział w ekskluzywnych konkursach z nagrodami tylko dla Pojechańców.

 

Kliknij TU i zapisz się do newslettera!